Jazda na 13.30 z moją mamą-ja na Białasku,ona na Procencie.Dodatkowo Justyna (znana z poprzedniego posta) na Celii i Gabrysia na Megenie.Tak,znów ta ukochana jazda z linkami.Cholera,jakie to trudne!
Biały:
Po lekcji postanowiłam zostać dłużej by zająć się Procentem.Tak jak już mówiłam,nie robię z nim nic konkretnego i improwizuję,więc wymyśliłam,że posłużę się starym wynalazkiem pani Agaty i poćwiczę z nim odczulanie.Szkoda,że nie zrobiłam zdjęcia,mogłabym pokazać...to po prostu kij od szczotki obklejony wiszącą taśmą policyjną.Szeleści i lata na wszystkie strony-idealne!
Niuniu przyjął to zaskakująco dobrze,nie było dużego problemu,a na koniec ładnie się rozluźnił.Kto to Niuniu?To po prostu jedno z wielu przezwisk wymyślanych przeze mnie dla Procenta.Procek,Młody,Stary,Niuniu,Dudu,Ziom...Nazywam go tym,co tylko wpadnie mi do głowy.Jak mam się do niego zwracać,skoro prowadzę z nim normalne konwersacje?Może to brzmi idiotycznie,ale ze zwierzętami dogaduję się lepiej niż z ludźmi.Agnieszka śmieje się ze mnie,że za każdym razem,jak widzę kury to do nich gdakam,na psy szczekam i za nimi biegam,a z końmi się wykłócam.Co poradzić,ja już tak mam.
Moje stosunki z Procentem są...dosyć skomplikowane,tylko ja i on tak na prawdę wiemy,co nas łączy.Mówiłam już,że opiekuję się nim od listopada 2012 roku,ale chciałabym przybliżyć wam moją więź z tym koniem.To nie jest tak,że on mnie kocha bezgranicznie,na stówę nie kocha mnie nawet trochę,ani ja go.Oboje się...uzupełniamy.Po prostu uwielbiamy szczypać się nawzajem,siedzieć na ogólniku,czy też po prostu stać w miejscu.Nie wiem,czy on też to lubi,ale nie wygląda na niezadowolonego.Chodzi za mną albo nie,ale podchodzi na zawołanie.Czasem stoi w miejscu i się patrzy.Jednak w sobotę pierwszy raz zdjęłam mu kantar,nic go nie ograniczało ani nie zmuszało,cierpliwie podążał za mną,ja za nim...taki związek partnerski.Zawsze mnie widzi,a kiedy schodzę z ogólnika,podchodzi do ogrodzenia i czeka.Te momenty,w których odchodzę od niego na dużą odległość i wystawiam ręce do tyłu,a po chwili czuję na nich miękkie chrapy są moim ulubionym uczuciem.Więc tak,łączy nas jakaś więź przywiązania do siebie,ale nie kochamy się...żeby nie było,że mam go pod opieką z przymusu.Na prawdę lubię go,jeszcze nie spotkałam konia,którego polubiłabym tak,jak niego,ale to stanowczo za mało czasu,by go pokochać.Cholernie mocno się przywiązać-z pewnością.Nie dałabym rady wejść do stajni i się z nim nie przywitać.
Nasza historia?Nie zaczynała się tak,jakby można pomyśleć.Nie jeździłam na nim od początku swojej przygody z końmi,a jak zaczęłam,nie za bardzo się lubiliśmy.Próbował gryźć mnie w boksie,doprowadzał do szału na jazdach.Przed każdą lekcją ktoś musiał mi pomagać w ubieraniu go,jako "świerzy" jeździec nie bardzo sobie z nim radziłam.A jako że jestem też strasznie samodzielna,przez kilka tygodni przyjeżdżałam do stajni trochę wcześniej i pracowałam nad hierarchią.Udało się,od tamtego czasu żywię do niego uczuciem.Koniec historii ;)
To tyle na ten tydzień,może za tydzień przybliżę wam postać pani Marty,mam na ten temat duuużo do powiedzenia :)
Zdjęcia:
Z nudów porobiłam zdjęcia kucykom na wybiegu,to Felka(prywatna klaczka)
Procent we własnej osobie bez kantaru :)
Trochę w lepszym świetle,trudno mu było robić zdjęcia,bo wciąż do mnie podchodził :P
Fragment pracy jeszcze z kocykiem,wymieniłam go na taśmę po tym,jak poraziłam go prądem przez tarcie... :D
Ewela wędruje z wiadrem.