niedziela, 30 marca 2014

Było dużo naturalu!

 Witam!Dzisiaj,jak i w sobotę dopisuje mi dobry humor,więc stąd ten nastrój. :)
 Jazda na 13.30 z moją mamą-ja na Białasku,ona na Procencie.Dodatkowo Justyna (znana z poprzedniego posta) na Celii i Gabrysia na Megenie.Tak,znów ta ukochana jazda z linkami.Cholera,jakie to trudne!

Biały:




 Nie uważam,że idzie mi bardzo źle,to dopiero moja druga jazda,w której wyzwaniem jest sterowanie koniem tylko i wyłącznie dosiadem,wciąż się uczę i,tak myślę,robię postępy.Za każdym razem mój punkt widzenia trochę się zmienia,uważnie słucham pani Marty.To wspaniałe widzieć choć nawet i powolne efekty swojej ciężkiej pracy,a jeszcze lepsze jest zrozumienie.Nie wiem,czemu,ale ja czuję się niesamowicie,gdy przez długi czas nic nie rozumiem,próbuję coś ogarnąć,ale w nieprawidłowy sposób,a potem zwalniam.Biorę wdech i zaczynam od początku.Jeśli nie działa-znowu.Najlepszy moment jest wtedy,gdy zapominam o całym świecie,liczy się tylko koń i ja.Wtedy czuję tą więź,jego chęć współpracy ze mną.Starałam się osiągnąć to z Białym tej soboty,ale jak już mówiłam,nie wszystko wychodzi od razu.Zsiadam świadoma,że nie osiągnęłam wszystkiego,co mogłam i równocześnie z takim niedosytem,pragnę wsiąść znów i spróbować ponownie.Za to uwielbiam jazdę konną.
 Po lekcji postanowiłam zostać dłużej by zająć się Procentem.Tak jak już mówiłam,nie robię z nim nic konkretnego i improwizuję,więc wymyśliłam,że posłużę się starym wynalazkiem pani Agaty i poćwiczę z nim odczulanie.Szkoda,że nie zrobiłam zdjęcia,mogłabym pokazać...to po prostu kij od szczotki obklejony wiszącą taśmą policyjną.Szeleści i lata na wszystkie strony-idealne!
 Niuniu przyjął to zaskakująco dobrze,nie było dużego problemu,a na koniec ładnie się rozluźnił.Kto to Niuniu?To po prostu jedno z wielu przezwisk wymyślanych przeze mnie dla Procenta.Procek,Młody,Stary,Niuniu,Dudu,Ziom...Nazywam go tym,co tylko wpadnie mi do głowy.Jak mam się do niego zwracać,skoro prowadzę z nim normalne konwersacje?Może to brzmi idiotycznie,ale ze zwierzętami dogaduję się lepiej niż z ludźmi.Agnieszka śmieje się ze mnie,że za każdym razem,jak widzę kury to do nich gdakam,na psy szczekam i za nimi biegam,a z końmi się wykłócam.Co poradzić,ja już tak mam.
 Moje stosunki z Procentem są...dosyć skomplikowane,tylko ja i on tak na prawdę wiemy,co nas łączy.Mówiłam już,że opiekuję się nim od listopada 2012 roku,ale chciałabym przybliżyć wam moją więź z tym koniem.To nie jest tak,że on mnie kocha bezgranicznie,na stówę nie kocha mnie nawet trochę,ani ja go.Oboje się...uzupełniamy.Po prostu uwielbiamy szczypać się nawzajem,siedzieć na ogólniku,czy też po prostu stać w miejscu.Nie wiem,czy on też to lubi,ale nie wygląda na niezadowolonego.Chodzi za mną albo nie,ale podchodzi na zawołanie.Czasem stoi w miejscu i się patrzy.Jednak w sobotę pierwszy raz zdjęłam mu kantar,nic go nie ograniczało ani nie zmuszało,cierpliwie podążał za mną,ja za nim...taki związek partnerski.Zawsze mnie widzi,a kiedy schodzę z ogólnika,podchodzi do ogrodzenia i czeka.Te momenty,w których odchodzę od niego na dużą odległość i wystawiam ręce do tyłu,a po chwili czuję na nich miękkie chrapy są moim ulubionym uczuciem.Więc tak,łączy nas jakaś więź przywiązania do siebie,ale nie kochamy się...żeby nie było,że mam go pod opieką z przymusu.Na prawdę lubię go,jeszcze nie spotkałam konia,którego polubiłabym tak,jak niego,ale to stanowczo za mało czasu,by go pokochać.Cholernie mocno się przywiązać-z pewnością.Nie dałabym rady wejść do stajni i się z nim nie przywitać.
 Nasza historia?Nie zaczynała się tak,jakby można pomyśleć.Nie jeździłam na nim od początku swojej przygody z końmi,a jak zaczęłam,nie za bardzo się lubiliśmy.Próbował gryźć mnie w boksie,doprowadzał do szału na jazdach.Przed każdą lekcją ktoś musiał mi pomagać w ubieraniu go,jako "świerzy" jeździec nie bardzo sobie z nim radziłam.A jako że jestem też strasznie samodzielna,przez kilka tygodni przyjeżdżałam do stajni trochę wcześniej i pracowałam nad hierarchią.Udało się,od tamtego czasu żywię do niego uczuciem.Koniec historii ;)
 To tyle na ten tydzień,może za tydzień przybliżę wam postać pani Marty,mam na ten temat duuużo do powiedzenia :)
 Zdjęcia:

 Z nudów porobiłam zdjęcia kucykom na wybiegu,to Felka(prywatna klaczka)
 Procent we własnej osobie bez kantaru :)
 Trochę w lepszym świetle,trudno mu było robić zdjęcia,bo wciąż do mnie podchodził :P
 Fragment pracy jeszcze z kocykiem,wymieniłam go na taśmę po tym,jak poraziłam go prądem przez tarcie... :D
Ewela wędruje z wiadrem.

poniedziałek, 24 marca 2014

Najgorsze ziemniaki na świecie!

 Wymarzona pogoda!Teren się odbył,porządki ukończone,jedyne skutki uboczne to guz na głowie i podrapane dłonie.Spokojnie,zaraz wytłumaczę.
 Megena-kara klacz,około 170 cm w kłębie.Ostatni raz jeździłam na niej w wakacje,a tu nagle w teren.Pomijając,że to było kompletnie dziwne,zważywszy na to,że ona zwykle jest koniem prowadzącym.Drugie zdziwienie:pani Marta prowadziła teren,więc od razu wyjaśniło się,dlaczego wzięła Batalię,a nie Megi (bardziej lubi Batalię).Ogółem był tylko stęp i kłus.Ale czego się spodziewać po instruktorce,która nie była w terenie od trzech lat?Wbrew temu,że nie było galopu,było bardzo przyjemnie.Skład,w który wliczałam się ja,pani Marta,Ewelina (na Pikadorze) i Justyna (na Białasku) był bardzo ciekawy,nie brakowało tematów do rozmowy,śmiechu i dyskusji.Skończyło się na tym,że śpiewałam "Ona tańczy dla mnie" w środku lasu,a Justa głośno zastanawiała się,czy jestem w pełni zdrowa na umyśle.Ale jestem zdrowa.Chyba.
 Megena,jako bardzo odważny koń,wybawiła nas z sytuacji "korka",który zdarzył się przy działkach.Jakiś facet palił ognisko,a Batalia nie chciała przejść,Pikador też nie,więc ja przeprowadziłam zastęp,a potem wszyscy mówili "OMG Madziu,jesteś taka wspaniała i w ogóle najlepsza,jesteś naszym wzorem".No dobra,to sobie wymyśliłam,ale tak na pewno myśleli...
 Co widzieliśmy:zalane pole z rozsianym żytem,trawę,która wygląda jak blond włosy dzika (porównanie pani Marty),wielką wyrwę w ziemi w miejscu,gdzie był mały mostek przez wodę.Nic szczególnego,ale pogoda więc i humory dopisywały,więc było bardzo miło.Jeden z lepszych terenów (a miałam ich cztery...nie osądzać mnie)
 Po powrocie kontynuowaliśmy sprzątanie,prace tylko na zewnątrz stajni,czyli zamiatanie,grabienie i zbieranie śmieci.Po tym,kiedy ekipa zaczęła się wykruszać,wzięłam Procenta (mój kochany koń pod opieką),Agniszka Misię,a Justyna Bartusia.Wyczyściłam go na myjce i zabrałam na ogólnik.Nic konkretnego z nim nie robiłam,więc wzięłam kocyk,rozłożyłam na środku i siedziałam.Szybko zaczęło mi sie nudzić,więc postawiłam na małą zabawę z Niuniem (tak go nazywam),po prostu ganiałam go po kółku,a następnie siadałam na kocyku,a za każdym razem podchodził do mnie bliżej i niuchał ziemię.Mam go pod opieką od października 2012 roku,wypracowaliśmy sobie hierarchię dosyć dobrze,trochę trenuję z nim wyginanie się,ale nie jest to koń bardzo wymagający,więc lubię po prostu spędzać z nim czas.Wyprowadzam na zewnątrz,by pożarł trochę trawy,lub po prostu siedzimy na ogólniku i próbujemy różnych głupich rzeczy.Na tą zabawę wpadłam dopiero w sobotę.
 Ognisko,na którym byłam już tylko ja,Ewelina i Agnieszka(nie wliczając pani Marty,pana Wojtka,ich syna Bartka i córki Lusi,oraz dwóch pań Grażynek...dorosłe towarzystwo) upłynęło na opowiadaniu ciekawych historii przez byłą właścicielkę starej Hańczy(czyli panią Grażynę),klacz zmarła ze starości kilka miesięcy temu.Druga pani Grażyna jeździ w stajni i jest bardzo dobra.Tak więc w listę moich mentorów jeździeckich wlicza się pani Grażynka,pani Grażyna i pani Marta.Nagle wpadłam na pomysł,że można zrobić pieczone ziemniaki,więc wybrałam się z Agnieszką po kilka ziemniaków...i wyszły ohydne.Inaczej sobie wyobrażałam pieczone ziemniaki,ale cóż,czego można spodziewać się po częściowo spleśniałych i niedorobionych kartoflach?W pełni zjadłam chyba tylko jednego,no i wszyscy się ze mnie śmiali,że rozbabrałam wszystkie po kolei,a jak je wąchałam,to dostawałam napadu kaszlu i krzywiłam się z obrzydzenia.Nie żartuję,śmierdziały przerażająco.
 Ale zanim doszło do "jedzenia",postanowiliśmy posprzątać jeszcze w zagrodzie dla kóz.No i tam nabiłam się guza.Tak to wyglądało:weszłam do domku z grabiami,za mną Lusia,która wyjątkowo dziś wszystkich wkurzała (ma chyba z 5 lat) i strasznie uparła się,że musi akurat pomóc mi w tych boksach,Ewelina w międzyczasie ostrzegła mnie przed niskim sufitem,a chwilę po tym,jak odparłam "ja tam się nie walnę",przez Luśkę przywaliłam cholernie mocno prosto w czoło.Szczęśliwie nie mam fioletowej plamki,tylko trochę obolałą głowę.Eh.
 Po zjedzeniu ziemniaków Agnieszka pojechała do domu,więc zebraliśmy się do domu pani Marty.Trochę pogadałyśmy z Ewelą o niczym,wypiłam sok o smaku coli (sama nie rozumiem) i przyjechali moi rodzice.Wesoły i miły dzień.
Zdjęcia:
 Megena gotowa do wyjścia.
 Przed wsiadaniem.
 Niesamowita pani Marta na Batalii :)
 Miło ;)
 Dociągam popręg.
 Ewela na Pikadorze podczas wykładu o tym,jak bardzo koń ją wczoraj wkurzył.
 Pani Marta:"Dobra,Magda,wsiadaj"
Pani Agata:"Marta,uważasz już na swój zastęp?"
Pani Marta:"Mhm"
Pani Agata:"Megena ma złą podkładkę"
 Pani Marta postanowiła wsiąść pierwsza i mieć na nas wywalone.
 Zmiana nakrycia.
 Znów ja :)
 A po drugiej stronie pani Agata.
 Ładne zdjęcie.
 Justa z Białym.
 I znów Ewela.
 I znów Justyna.
 Kopanie z siodła.Sukces!
 Koniec kopania.
 Nie mam siodła krzywo?
 Uśmiech!
 Coś tam gadałam.
 Agnieszka:kreatywny fotograf.
 Ciekawe,o czym myślała.
 Wyjeżdżamy ze stajni.
 Strasznie podobne...
 Nasz skład.(ja w czerwonym dla niekumatych)
Nasz skład trochę dalej.

środa, 19 marca 2014

Do dupy z taką pogodą!

No i miała być taka fajna notka z terenu,a nic nie wyszło.Ale porządki w stajni się odbyły (tylko wewnątrz :\),ja,wraz z Justyną i Agnieszką perfekcyjnie wysprzątałyśmy paszarnię i wypełniłyśmy dziury w podłodze kamieniami z piaskiem tak,że wózek z owsem już się nie zacina :P
Sobotą uważam za udaną,pomimo braku jakichkolwiek jazd.


Procent przy mieżeniu siodeł :)

poniedziałek, 10 marca 2014

Niby to potrafię,a jednak "ścina".



Ah,pierwszy post.Coś wyjątkowego :) Miałam go napisać w niedzielę,ale jakoś tak wypadło,że zapomniałam...Do rzeczy.Co robiliśmy?Coś zaskakującego,dającego dużo do myślenia i niesamowicie nakręcającego do dalszego działania.Praca dosiadem.
 Spokojnie przyjechałyśmy z mamą do stajni,poszłam ubierać konia,którego mi przypisano,czyli Batalię.To taka piękna,siedmioletnia kasztanka o spokojnym usposobieniu,jazda na niej to magia,przynajmniej dla mnie.
 No więc:wyszliśmy z końmi na plac,gdy podchodzi do mnie pani Marta (moja instruktorka),przewiesza uwiąz wokół szyi Batalii,przyczepia jeden koniec do siodła,a drugi związuje,przez co tworzy mi taką "linkę" do kierowania.Trochę mnie to zdezorientowało,ale w porządku.Wsiadłam i zaczęłam jechać.Już na początku pani Marta oznajmiła,żebyśmy próbowali zatrzymywać konie samym dosiadem,a te uwiązy mają służyć tylko jako nakierowanie konia na to,że ma się zatrzymać.Jak to poskutkowało?Wszyscy w siebie wjeżdżaliśmy i ogółem zrobił się burdel :P
 Kiedy pozwolono nam przejść do kłusa,minęło dobre kilkanaście minut,zanim rzeczywiście wszyscy zaczęliśmy pracować.
"Dzisiaj nic od was nie chce.Możecie galopować,kłusować i stępować,ale ćwiczcie sterowanie dosiadem i wciąż działajcie,bawcie się z koniem."-to były słowa pani,zanim wsiadła na krótki pokaz na Misię,konia,na którym jeździła moja mama.Luźna wodza,tylko linka.Galop z miejsca,piruety i ustępowania.Po prostu gapiliśmy się na nią z otwartymi ustami.No bo jak to możliwe?!
 "To wszystko robiliście już wcześniej,teraz pokażcie,że potraficie poradzić sobie bez wodzy,bo to nie one są najważniejsze,ale właśnie dosiad"-kolejne złote myśli.
 Zaczęła się moja walka z Batalią.Ja ją proszę w lewo,ona w prawo,robimy kółko w miejscu i ostatecznie stój przy Białasku.I tak przez połowę jazdy.W międzyczasie "uczepiałam się na krótko ogonów innych koni" by trochę ją rozruszać,a potem coś się we mnie tknęło.Przestałam bezmyślnie ciągnąć za uwiąz,wbijać jej pięty w boki ani latać na siodle jak opętana.Po prostu usiadłam i pokierowałam ją na ślad.Chodziła jak nakręcona,jeszcze tak wesoło wyrywała się do przodu!Okrążenia w galopie,zejścia do niższych chodów przez dosiad...To była moja pierwsza jazda,w której w ogóle nie posługiwałam się wodzami,ale wydaje mi się,że poszło całkiem nieźle.A na końcowym kłusie:brak słów.Zatrzymałam ją do stój w trzech krokach,kłus z miejsca,uwielbiam tego konia!
 Jazda konna to bezustanna nauka i trening,niezależnie od stażu.Tego dnia,jak za każdym razem,gdy uczę się czegoś nowego wyjątkowo mocno czuję,że tak wiele mogę się nauczyć,tak wiele mogę zrobić.W końcówce jazdy,podczas ostatniego i najlepszego galopu oraz kłusa na rozluźnienie na prawdę zrozumiałam,co próbowała przekazać nam pani Marta.Z wielką pasją mówiła,jak subtelnie konie działają na ruch samym ciałem i jak bardzo je to zadowala,kiedy nie szarpiemy za wodze...Tak to jest,że w obliczu nowego często zapominamy,że przecież to jest tak banalnie łatwe,wystarczy tylko sobie przypomnieć i zrozumieć,a nja początku występuje tak zwana "ścina",a przynajmniej u mnie. ;)
 Z niecierpliowścią wyczekuję następnej jazdy,która będzie terenem,liczę,że dostanę znów Batalię,bo jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych koni. :)

A to Batalka:
batalia3

batalia

Zdjęć z niedzieli nie mam,ale spróbuję na za tydzień jakieś fotki z terenu :)

poniedziałek, 3 marca 2014

Hej!

Bardzo długo się zbierałam do utworzenia tej strony,ale w końcu jest..."Na koniu i pod koniem-moje życie."Utworzyłam ją,bo od dawna mam chęć podzielenia się z kimś moim spostrzeżeniem na jeździecki świat,opinią na temat samej siebie oraz podejmowania różnorodnych tematów związanych z końmi.Nie wiem dokładnie,co będę tu pisać,ale z pewnością znajdą się tu moje sprawozdania z jazd w każdą sobotę(ewentualnie niedzielę),może jakieś zdjęcia...
A,zapomniałam!Nazywam się Magda,choć wolę posługiwać się nickiem Procentowa.Jeżdżę konno i interesuje się końmi od jakichś trzech lat.Swoją przygodę zaczęłam w stajni "Czubajka" i dalej do niej uczęszczam z wielką przyjemnością,choć to nie zmienia faktu,że chętnie odwiedzam inne kluby jeździeckie i zbieram doświadczenie. :)
 Co jeszcze?Moją drugą pasją jest pisarstwo,choć nie wiem,po co wam ta wiedza...Tak czy inaczej,na tej stronce będę wykonywać,opisywać,dokumentować i testować wszystko,co związane z jeździectwem,mam nadzieję,że kogoś zainteresuję :)
 To na razie tyle,co do jakichkolwiek zmian dam znać :P

Żegnammm
Procentowa xx